Moje nowości sierpnia

Może nie są to kosmetyczne nowości, ale te produkty goszczą u mnie po raz pierwszy.

Pierwszy produkt wyszukałam w czeluściach internetu, szukałam go bardzo długo, ponieważ bardzo mi na nim zależało, a z jego dostępnością jest bardzo krucho.



Jest to peeling BodyBoom o zapachu... CYNAMONOWYM! Tak! W końcu udało mi się go dorwać. We wcześniejszym poście o peelingach BodyBoom smęciłam, że nie umiem go nigdzie dorwać. Kiedy rozpoczęłam swoją przygodę z pudełkami Shiny i beGlossy, w którymś z nich, dokładnie w boxie z grudnia 2015 znalazła się właśnie próbka tego peelingu, a jako cynamonowy freak pokochałam go od pierwszego... niuchnięcia 😁 Z jego dostępnością jest bardzo ciężko, ponieważ jest to wersja sezonowa, nie zalicza się do podstawowej oferty BodyBoom. Mam jednak nadzieję, że producent zmieni to wkrótce, ponieważ chętnych na cynamonowy peeling jest dość sporo.
Ale do rzeczy... tak jak inne peelingi BodyBoom, ten zawiera w sobie głównie kawę, cukier, sól himalajską i różne naturalne olejki. Jest dosyć sypki i "mocny", kiedy używamy go na wilgotnej skórze, ja jednak uwielbiam taki mocniejszy peeling. Po spłukaniu nie barwi ciała ani ręcznika, a resztki kawy spokojnie spływają w prysznicu czy też wannie.
Jego zapach jest po prostu powalający, pachnie dokładnie jak kawa z cynamonem, którą sama robię w zimowe wieczory. Ah, już nie mogę się ich doczekać!
Oczywiście peelingu już użyłam nie czekając na zimę, ale teraz obiecuję sobie, że będę go stosować z umiarem, jako że kolejnego mogę już nie dostać.

Pozostając jeszcze w temacie kawy...


Skusiłam się także na serum antycellulitowe z Efektimy, które zakupiłam w Rossmannie za ok 25 zł. Próbka tego kosmetyku była dołączona do pudełka UROK XIII, która bardzo przypadła mi do gustu. Jeśli chodzi o zapach, to może faktycznie kojarzyć się z kawą, jednak powiedziałabym raczej, że jest tam jej tylko nutka, a reszta to zapach "kosmetyczny", w każdym razie jest bardzo przyjemny. Serum jest rzadkie, może nie takie jak woda, ale z pewnością rzadsze od innych produktów antycellulitowych. Aplikacja jest całkiem przyjemna, ponieważ produkt posiada pompkę, chociaż osobiście chyba jestem zwolenniczką standardowych tubek. Jeśli chodzi o jego wydajność, to moim zdaniem nie jest on szczególnie wydajny biorąc pod uwagę jego gęstość i pojemność 150 ml. Przy codziennym stosowaniu na brzuch, boczki + uda może wystarczyć na ok 2-3 tyg.

Na promocji w Rossmannie skusiłam się także na słynną maskę z glinką z L'Oreal w wersji zielonej - matująco-oczyszczająca.


Normalnie maska kosztuje ok 30 zł, jednak na promocji -49% przy zakupie dwóch produktów do pielęgnacji możemy dostać glinkę za ok 15 zł. Po użyciu glinki niestety moja skóra się zbuntowała, po aplikacji natychmiast zaczęła mnie bardzo mocno piec, jednak w miarę jak maska wysychała na twarzy, pieczenie ustępowało. Nie mam pojęcia, skąd wystąpiła taka reakcja, ponieważ moja skóra jest dosyć odporna na wszelkie uczulenia. Może ktoś wie dlaczego taka reakcja mogła wystąpić?
Poza tym, skóra faktycznie wydaje się być oczyszczona i jest bardzo gładka po zmyciu maski. Jednak super zmatowienia nie zauważyłam, chociaż może wydawać mi się dlatego, że wcześniej użyłam innej nowości sierpnia...

A jest nią pasta węglowa Carbo Detox z Bielendy w cenie ok 15 zł za 150 g.



Pastę możemy stosować na trzy sposoby: jako pastę myjącą do zmywania makijażu, jako peeling oraz jako maseczkę, którą pozostawiamy na kilka minut. Ja stosuję ją po zmyciu makijażu jako drugi krok oczyszczania skóry. Jej kolor jest może nie czarny, ale bardziej błotnisty, jednak zapach jest bardzo przyjemny, powiedziałabym słodko-owocowy. Bardzo łatwo się zmywa, a po użyciu skóra na prawdę pozostaje zmatowiona, nigdy nie miałam takiego zmatowienia po użyciu produktu do pielęgnacji. Bardzo polecam produkty z serii Carbo Detox, ponieważ z tej serii jest dostępny także węglowy płyn micelarny, żel oczyszczający, krem a nawet produkty do włosów. Ja na pewno się skuszę!

Ostatnie produkty także zakupiłam przy okazji promocji w Rossmannie, są to tym razem odżywki do włosów.


Po raz pierwszy miałam okazję przetestować maskę do włosów firmy Biovax, którą zakupiłam za ok 10 zł w wersji Kolagen & Perły. Wcześniej znałam tę markę, jednak jakoś zawsze wybierałam inne produkty do włosów. Po umyciu włosów, nałożyłam maskę na ok 15-20 min jak sugeruje producent, a po jej zmyciu moje włosy były dosyć miękkie i błyszczące. Piszę dosyć, ponieważ inne maski dają u mnie mocniejszy efekt, ale ta też jest całkiem dobra.
Skusiłam się także na odżywkę bez spłukiwania z serii Fiber Therapy firmy Gliss Kur, która w promocji kosztowała mnie ok 8-9 zł (normalnie kosztuje 17 zł). Nie jest to dla mnie nowość, ponieważ właśnie kończę ten sam produkt, który (wydaje mi się) otrzymałam w którymś z pudełek kosmetycznych. Odżywka ta jest bardzo wygodna w użyciu, ponieważ spryskujemy nią włosy po umyciu i nie musimy jej spłukiwać. Nie zastąpi mi ona zwykłej odżywki, którą stosuję normalnie po umyciu włosów szamponem, ale dodaje ona włosom dodatkowego blasku i podejrzewam też, że dobrze je chroni.



Ostatnie już produkty, również do włosów i również z promocji to odżywka do włosów z mleczkiem kokosowym firmy Organix, niestety była dostępna tylko w wersji mini, czyli 88,7 ml (większa ma pojemność 385 ml), jednak i tak kosztuje dosyć sporo jak na swoją pojemność bo ok 15 zł (na promocji ok 7-8 zł). Skusiłam się na nią dzięki jej zapachowi, wcześniej też używałam odżywki w tej serii w wersji z brazylijską keratyną, która także pachnie obłędnie. Ta odżywka jest produktem nr 1, jeśli chodzi o wygładzenie włosów. Ciekawa jestem, jak sprawdzi się wersja z mleczkiem kokosowym.

Na koniec pozostaje serum Essence Ultime firmy Schwarzkopf w wersji z kawiorem w cenie promocyjnej 8-9 zł.  Serum to stosuję wymiennie z odżywką z Gliss Kura, ponieważ jest to także produkt do użycia bez spłukiwania. Co prawda producent obiecuje na prawdę dużo, ponieważ serum ma odbudowywać i regenerować włosy, ja takiego efektu nie zauważam, jednak może po kilkukrotnym rozjaśnianiu i farbowaniu włosów na efekt trzeba poczekać nieco dłużej.

Komentarze

  1. Peelingi Body Boom są rewelacyjne! Na wrześniowych Ekotykach zakupiłam małe opakowanie w wersji bananowej i już wiem, że niebawem zamówię pełnowymiarowe opakowanie :) Miałam maskę Loreal tylko że czarną, mnie niestety uczulila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie miałaś objawy uczulenia? Ja też narzekałam na pieczenie podczas nakładania, ale podobno to normalne. Sama nie wiem co o tym sądzić...

      Usuń
    2. Pieczenie podczas działania takiej maski jestem w stanie znieść ale mnie dosłownie bolala buzia przy jej zmywaniu. Każdy kontakt z wodą powodował dyskomfort. Na skórze zaczęły pojawiać się drobne krostki, które były wynikiem przesuszenia i podrażnienia. Użyłam jej 2 razy i oddałam siostrze. Nigdy więcej...

      Usuń
    3. Uuu to wielka szkoda :( dobrze zrobiłaś.

      Usuń

Prześlij komentarz