Shinybox Maj 2017
Ojoj... dzisiaj kolejny box, czy to źle o mnie świadczy? 😅
Dzisiaj zakupiłam kilka maseczek w sklepie Kosmetykizameryki.pl więc wkrótce możecie się spodziewać recenzji maseczek, bo trochę się ich nazbierało :)
Przedstawiam Wam nowiuśkiego boxa wydanego przez Shinybox... tym razem nawet dwa.
A dlaczego dwa? W subskrypcji Shinybox zamówiłam standardowego boxa majowego, a kilka dni po wysyłce Shiny ogłosiło promocję "Randka w ciemno", gdzie mogłyśmy dostać randomowego boxa po bardzo atrakcyjnej cenie 29 zł. Oczywiście liczyłam na każdego innego boxa, a wybór był dosyć spory. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy po otwarciu paczki zobaczyłam pudełko majowego boxa, który średnio przypadł mi do gustu... Oczywiście, mogłam się tego spodziewać, takie jest moje szczęście 😆
Tym sposobem mogę zrecenzować boxa z różnymi wariantami do wyboru (na szczęście produkty, które miały kilka wariantów nie powieliły się w moim drugim pudełku).
Na pierwszy ogień idzie krem do twarzy Naobay, którym Shinybox reklamowało to pudełko.
W komentarzach dziewczyny zachwycały się naturalnym kremem Naobay i jego magicznymi właściwościami, co skusiło mnie do zakupu pudełka. Jego standardowa cena to 210 zł/50 ml, więc można powiedzieć, że jest to produkt luksusowy, na którego sama bym sobie nie pozwoliła. Producent obiecuje, że krem jest w pełni organiczny, bo aż 98,85% składników jest pochodzenia naturalnego i nie zawiera kwasów tłuszczowych.
Niestety, po jego otwarciu zabił mnie jego zapach... coś w stylu przyprawy Kucharek, co niezbyt dobrze nadaje się do aplikowania na twarz. Stwierdziłam jednak, że jakoś ten zapach przeżyję. Po kilku dniach jego stosowania nie zauważyłam spektakularnych rezultatów, na pewno nie takich, których nie dałyby mi kremy z niższej półki. Może jednak coś jest w jego organicznym składzie. Nie jestem ekspertem od składu, ale mimo wszystko krem mnie nie urzekł.
Poza kremem dostałyśmy Szampon firmy Creightons z marokańskim olejem arganowym, z którego nawet się cieszę. Nie wygładza on spektakularnie włosów, ale z pewnością jest o wiele lepszy od innych drogeryjnych szamponów. Obecnie po kilku rozjaśnianiach staram się dobrze dbać o swoje włosy i odpowiednio je odżywiać, szampon jest dobry, jednak stosowałam już lepsze. Po prostu jest OK. Jego cena to 19,90 zł/250 ml.
Kolejny pełnowymiarowy produkt to dezodorant Fa w kulce. No tutaj brak mi konstruktywnego komentarza. Bardzo nie lubię kiedy w boxach, których celem jest zapoznanie nas z nowymi produktami, umieszcza się produkty łatwo dostępne w każdej drogerii, supermarkecie, a nawet małym sklepiku osiedlowym. Podobno jest to produkt z edycji limitowanej, ale jednak... to jest dezodorant Fa. W dodatku z kulce. Bardzo nie lubię tego typu dezodorantów. Obecnie w mojej półce stoją jeszcze dwa inne takie dezodoranty pochodzące z boxów. Teraz mam w sumie cztery. No ale żeby nie było tak surowo, producent Fa zawarł w swoim produkcie unikalną technologię Dry Oil, która zapewnia długotrwałą ochronę przed potem i nawilżenie skóry. A dodatkowo "Niczym płatki kwiatów, otula skórę delikatnym, a zarazem trwałym zapachem, który utrzymuje się przez cały dzień". No po takim opisie to aż żal się nie skusić. No, może kiedyś.
Cena standardowa: 8,99 zł/50 ml.
Przechodzimy do produktów o kilku wariantach. Tutaj Shinybox zaproponowało nam markę Bielenda, którą uwielbiam, a między innymi mogłyśmy otrzymać: krem-żel matująco-nawilżający na dzień i na noc, intensywne serum-korektor na dzień i na noc, korektor punktowy, peeling do mycia twarzy 3w1 oraz bibułki matujące.
W pierwszym pudełku trafiły mi się bibułki. W opisie możemy znaleźć informację, że bibułki świetnie matują i ściągają z twarzy nadmiar sebum i potu bez naruszania makijażu.
Nie mam dobrych doświadczeń z bibułkami, ale stwierdziłam, że je przetestuję. Akurat idealnie nadawał się do tego cały dzień spędzony na uczelni w bardzo upalny dzień. Bibułki faktycznie ściągają nadmiar sebum, ale niestety w przeciwieństwie do obietnic producenta, ściągają też warstwę podkładu/pudru. Nie było to bardzo widoczne, ale wykończenie zostało już naruszone, musiałam poprawić makijaż. No cudów nie ma, ale też tego się spodziewałam.
Cena bibułek to: 11,13 zł/opakowanie
Produktem w drugim pudełku był korektor punktowy, który pomaga uporać się z niechcianymi wypryskami i rozszerzonymi porami. Działa już od pierwszej aplikacji, nie zatyka porów i łagodzi podrażnienia skóry. To obiecuje nam producent. Korektor jest transparentny, trochę kojarzy mi się z żelem na ukąszenia 😃 Ma bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny zapach. Nie mogłam przetestować jego skuteczności, ponieważ nie miewam już problemów z trądzikiem, jednak próbowałam nanieść go na miejscowe zaczerwienienia na twarzy. Niestety nie zauważyłam żadnych rezultatów, może faktycznie potrzeba do tego większego problemu. To co mogę powiedzieć to to, że szybko wysycha, w dotyku jest lekko lepki, jednak możemy na niego śmiało nanieść bazę i podkład.
Cena żelu to: 11,13 zł/15 ml
Kolejne produkty o kilku wariantach to maseczki różnego typu. W puli była maseczka nawilżająca z aloesem, maseczka z olejkiem arganowym de cery suchej, odmładzająca maseczka z dziką różą i peeling do twarzy z kwiatem migdałowca.
W moim pierwszym pudełku znalazłam maseczkę z olejkiem arganowym, która niezbyt mnie ucieszyła, ponieważ posiadam cerę mieszaną w kierunku tłustej. Jednak może kiedyś jej użyję, kiedy moja skóra będzie potrzebowała nawilżenia, a może oddam komuś z rodziny :)
W drugim pudełku znalazłam maseczkę odmładzającą z dziką różą, która już powoli może mi się przydać, bo latka lecą ;) Z pewnością ją przetestuję.
Bardzo podoba mi się fakt, że maseczki są wykonane w dużej części ze składników naturalnych, ale szczerze nie wierzę z ich magiczne właściwości po pierwszym użyciu.
Cena każdej maseczki to 2,50 zł/5 ml
Ostatni produkt to podarunek, który nie wliczał się w cenę boxa. Jest to zestaw próbek kremów firmy Synchroline. W zestawie znajduje się krem rozjaśniający z filtrem SPF +50, krem anti-aging z vit. C, krem ujędrniający oraz krem do skóry pozbawionej blasku z filtrem SPF 15. W swojej kosmetyczce mam już wiele kremów do twarzy, prawie wszystkie pochodzą z różnych boxów, jednak ten zestaw mnie zaciekawił. Oczywiście nie spodziewam się po nim żadnych większych efektów, ale do wypróbowania mam aż dwa pakiety, więc może będę w stanie zobaczyć lepszy efekt.
Podsumowując, box majowy nie należał do najlepszych, czasem i tak się zdarza. Średnio urzekł mnie krem Naobay tak bardzo chwalony przed inne Shinies, ale będę testować go dłużej, może wtedy i ja coś w nim ujrzę, szampon jest całkiem ok, ale bez szału. Fa powaliło mnie na kolana. Niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu. Maseczki i zestaw kremów też przetestuję, jednak w zamian wolałabym np. jakąś pomadkę lub inny produkt do włosów. Bibułki i korektor też są całkiem okej, jednak tak samo jak inne produkty, nie powaliły mnie zupełnie.
Mam wrażenie, że ta recenzja była bardzo surowa i macie mnie za wielkiego malkontenta, ale zapewniam Was, że potrafię się cieszyć z innych boxów. Świetnym przykładem jest box Inspiredby Urok III, na którego recenzję zapraszam, kto jeszcze nie czytał :)
Rabaty:
- rabat -20% do sklepu Neess na hasło: Wybieram NEESS (kupon ważny do 01.08.2017)
- rabat na 10% do sklepu Bioteq na hasło: BIOTEQ2016 (daty ważności nie podano; sklep chwilowo nieczynny)
Mam nadzieję, że kolejna recenzja będzie dużo bardziej pozytywna ;)
No to do zobaczenia, robaczki!
Komentarze
Prześlij komentarz